Jak bardzo tęsknimy za autentycznością w debacie publicznej?
Wymiar sprawiedliwości nie może być instrumentem wykorzystywanym w budowaniu jakiegokolwiek kapitału publicznego poparcia.
Wasze Sądy – Nasze Sądy” – taki baner mógłby wisieć jako podpowiedź do niemal każdej politycznej rozgrywki. Sformułowanie wytrych wypowiadane bez zająknięcia powinno już pewnie nieustannie nieść się echem po każdej z aren walki o poparcie społeczne. Temat sądownictwa jest wdzięczny, bo wymiar sprawiedliwości nie odpowiada, dlatego te „Wasze Sądy, Nasze Sądy” rozbrzmiewają tak głośno i hardo.
Wymiar sprawiedliwości to jeden z niewielu jeszcze niezdobytych bastionów, gdzie w uogólnieniu – bo w każdym środowisku obserwuje się skrajne postawy – słowo jest warte więcej niż liczba wypowiadanych głosek.
Debata jak galeria handlowa
Szacunek do wymiaru sprawiedliwości, choć nieustannie podkopywany, trudno zniszczyć. Wynika to może z tego, że coraz mniej zawierzamy wypowiedziom publicznym i traktujemy je bardziej jako obrazki na wystawie, aniżeli przekaz autentycznych treści. Wielokrotnie omamieni, wprowadzeni w błąd, z dużą ostrożnością podchodzimy do prezentowanych treści, a debata publiczna to po prostu inna forma wybrania się do galerii handlowej, gdzie kupujemy produkt, który nam się najbardziej podoba i który najładniej wygląda.
Stąd w czasie próby, kiedy bez zgiełku i dźwięków przychodzących wiadomości, e-maili i włączonych trzech transmisji telewizyjnych zatrzymamy się na chwilę i zastanowimy, nierzadko udaje się nam przebić przez falę publicznych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)